W
życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do
samego końca.
Paulo
Coelho
~ONA~
Pakowanie się nie zajęło mi dużo czasu. W pokoju
nie było mnie prawie nigdy, więc nie miałam w nim praktycznie nic,
prócz ciuchów. To one zajęły cztery, dość duże
walizki, które z trudem zmieściły się w srebrnej limuzynie.
Słowo się rzekło. Kości zostały rzucone. Żadne protestowania,
żądania na nic. Nic, dosłownie nic nie miało wpływu na decyzje
rodziców, a właściwie ojca. Był on surowy i uparty jak mało
kto. Tą wrodzoną upartość odziedziczyłam po nim. Musiałam
jechać do Londynu choćby nie wiem co.
Siedziałam wbita w siedzenie czekając aż limuzyna
ruszy, aby odwieść mnie na lotnisko. Pożegnanie z rodzicami
obeszło się bez wzruszeń. Bynajmniej z mojej strony. Mama jednak
szlochała jak oszalała. Powinna była się cieszyć. Udaję się w
końcu do Victorii, jej młodszej siostry . Ma dwadzieścia cztery
lata i studiuję weterynarię,w tym kierunku pójdę również
i ja. Lubiłam zwierzęta i nigdy nie pozwoliłam, żeby stało im
się coś złego. Miałam nadzieję, że ciocia chodź trochę
pomoże mi z materiałem. W przeciwieństwie do starszej siostry
mamy, Victorię lubiłam. Była taka odpowiedzialna, roztropna i tak
bardzo inteligentna i to głównie za te cechy rodzice
zdecydowali się wysłać mnie właśnie do niej. Ja byłam jej
odwrotnością, niestety. Jednak doskonale wiedziałam, że to ja
wybrałam sobie takie, a nie inne życie. Teraz miałam okazję
pojechać do Londynu, zacząć wszystko od początku. Zmienić się.
I to był mój cel. I taką miałam nadzieję. Jednak jakaś
cząstka mnie nadal kazała mi zostać w Nowym Jorku. Może powróciło
uczucie do Ricka? A może one ciągle jest? Nie miałam pojęcia. Do
głowy nasuwały mi się myśli. Co z nim? Co z moim ukochanym? Czy
to koniec? Co teraz będzie? O tym wolałabym nie myśleć, jednak
teraz, oparta głową o zimną szybę, patrząca na mijające budynki
i ludzi nie miałam wyjścia. Zostałam sama ze swoimi myślami.
Biłam się z nimi. Jak dotychczas, to one wygrywały.
Jeszcze
nigdy w życiu nie czułam w sobie takiej pustki. W
którym momencie pęka niebo? W tym, w którym
przestajesz czuć siebie w sobie. I
oto właśnie nastąpiło.
Czułam, że
Victoria nie da sobie ze mną rady.
Samochód
się zatrzymał, a kiedy z niego wysiadłam ukazał się przede mną
duży budynek. Lotnisko.
-Proszę
bardzo. - Raphael uśmiechnął
się do mnie promiennie i podał mi ostatnią już walizkę. Będę
za nim tęskniła. Przez tyle lat pracował dla mojego ojca. Pamiętam
go od kiedy byłam mała. Był moich szoferem. Wspierał mnie w wielu
sprawach. Najbardziej w tych związanych ze śpiewem. Czasem
myślałam, że tylko on jeden potrafi mnie zrozumieć. A teraz
miałabym go stracić? Ta myśl była nie do zniesienia.
-Raph. -
szepnęłam i przytuliłam go mocno. Czułam, jak łzy wzbierają mi
się w oczach.
-Hej,mała. -
pogłaskał mnie po głowie. - Jeszcze nie raz się zobaczymy.-
powiedział drżącym już głosem.
-Tak, wiem,
ale..- wszystkie słowa się zatrzymały. Wybuchłam płaczem i nie
mogłam wypowiedzieć ani słowa. Chwilę potrwało zanim się
uspokoiłam i wypuściłam Raphaela z uścisku.
-Spóźnisz
się na samolot. - wycedził przez zęby. Wiedziałam, że próbuję
stłumić płacz. Nigdy nie był osobą, która otwarcie mówi
o swoich uczuciach i ja do takich osób nie należałam. Może
to dlatego tak dobrze się rozumieliśmy?
-Do zobaczenia
Raph. - serce mocno mnie zakłuło. Obróciłam się na pięcie
i weszłam do budynku znikając Raphaelowi z oczu. Gdy już skończyli
mnie przeszukiwać i moje walizki dotarły do mnie całe i zdrowe
skierowałam się w stronę drzwi ze świecącym się napisem Londyn.
Ostatni raz obróciłam się za siebie i spojrzałam za szklaną
szybę. Żegnaj Nowy Jorku.
Gdy tylko
maszyna ruszyła odetchnęłam z ulgą. Latanie samolotami nie
należało do najprzyjemniejszych doznań, ja jednak nie miałam z
tym problemu. Kiedy byłam młodsza często podróżowałam z
ojcem po świecie. Zmieniło się to jednak, gdy skończyłam
piętnaście lat i zaczęłam się narkotyzować. Od tamtej pory moje
życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Dosłownie.
Nie miałam
ochoty myśleć co dalej. Miałam spędzić dużo czasu w samolocie,
więc obróciłam głowę w stronę okna i zamknęłam oczy.
Przyjemne kołysanie, przyczyniło się do mojego odlotu w krainę
Morfeusza.
-Proszę pani!
-poczułam jak ktoś mną potrząsa. Myślałam,a właściwie byłam
prawie pewna, że to mama próbuje mnie zbudzić i nakłonić
do pójścia do szkoły. - Proszę pani, już jesteśmy. - coś
mi się nie zgadzało. Mama nie nazwałaby mnie 'pani'. I nie
potrząsała by mną tak mocno. Jeżeli to nie mama...to kto?
-Pani... -
zerwałam się jak oparzona i popatrzyłam na mężczyznę w
podeszłym wieku, który wyglądał na zdziwionego, a właściwie
przestraszonego.
-Przepraszam
jeżeli za mocno krzyczałem, ale już jesteśmy w Londynie. -
rozglądnęłam się po samolocie. Zostaliśmy tylko my dwoje no i
stewardessa, która czekała na nasze wyjście z łagodną
miną.
-Oh,
przepraszam. - wstałam szybko z fotela i poczułam, że kręci mi
się w głowie. - Nie, nie krzyczał pan głośno, to tylko ja mam
tak mocny sen.- zaśmiałam się nerwowo i skierowałam w stronę
wyjścia,aby za chwilę odebrać walizki.
-Dowidzenia. -
usłyszałam za sobą głos mężczyzny.
Obróciłam
się w jego stronę i uśmiechnęłam. Pewnie i tak nigdy więcej go
nie spotkam, pomyślałam.
Zwiedziłam
niemalże cały świat. Byłam w Afryce, w Azji. Zdarzyło mi się
nawet odwiedzić Europę i państwa znajdujące się w niej, jednak
nie Wielką Brytanię. Może dlatego, że ojciec nie przepadał za
rodziną mamy i nie chciał się z nią spotkać? Nie miałam
pojęcia.
Po wyjściu z
samolotu stwierdziłam, że powietrze w Londynie jest strasznie
wilgotne, a ja wzięłam ze sobą raczej letnie ubrania. W
najbliższych dniach czekał mnie wypad na zakupy.
Victoria
przywitała mnie miło i ciepło. Nie zmieniła się wcale od kiedy
ostatni raz u nas była. Wysoka, szczupła dziewczyna o rudych,
prostych włosach. Jej błękitne oczy tryskały energią. Jak na
europejską gościnność przystało. Tak oto się wyraziła, gdy
stwierdziłam, że jest za bardzo entuzjastyczna. Dziewczyna
mieszkała sama, jednak na samotną osobę miała dość duży dom.
Kiedy tylko przydzieliła mnie do jednej, z trzech sypialni
znajdujących się u niej dała mi czas na rozpakowanie się.
Dokładnie obejrzałam wnętrze mojego nowego pokoju, który
strasznie mi się podobał. Przeważał kolor fiołkowy i odcienie
lawendy. Wprost genialnie. Jednak to ogromne łóżko z
baldachimem przykuło moją uwagę. Stało ono na środku, a na jego
wierzchu leżało mnóstwo poduszek, w różnych
rozmiarach. Pokochałam je od chwili, kiedy je zobaczyłam. Obróciłam
się w lewą stronę i dostrzegłam drzwi, które wiodły na
balkon. Gdy tylko przekroczyłam ich próg wstrzymałam
powietrze w płucach. Panorama Londynu była olśniewająca. Nie
wspomnę już o Londynie w nocy, który teraz miałam przed
sobą. Nie zauważyłam, że Victoria mieszka raczej na jego uboczu i
ma całą panoramę na wyciągnięcie ręki,a ja dostałam pokój
z takimi widokami. Może nie będzie tak źle?
~ON~
-Hej Zayn. -
usłyszałem za sobą piskliwy głos Lucy. Obróciłem się
powoli, aby ujrzeć śliczną dziewczynę o długich, blond włosach
i łagodnych rysach twarzy.
-Cześć. -
odparłem trochę zniecierpliwiony. Blondynka pojawiła się w nie
porę. Czekałem właśnie na mężczyznę, który miał
dostarczyć mi tabletki. Osiem tabletek zużyłem szybciej niż
myślałem.
-Co tutaj
robisz? Paparazzi Cię jeszcze nie dorwali? - zaśmiała się, po
czym usiadła koło mnie.
-Właściwie
czekam na kogoś. - odparłem zdenerwowanym głosem. Owszem, Lucy
była moją przyjaciółką, ale w tej sprawie nie mogłem jej
nic powiedzieć.
-Ah. - odparła
zmieszana. - Właśnie szłam do was, więc jeżeli pozwolisz
opuszczę cię teraz. - uśmiechnęła się promiennie. Pewnie
wyczuła, że jest tutaj tak jakby niemile widziana. Jej jednak,
najwidoczniej to nie przeszkadzało,bo nadal była uśmiechnięta i
wesoła.
-Nie ma
problemu. - wzruszyłem ramionami bez emocji.
-Cześć Zayn.
- obróciła się na pięcie i gdyby nie latarnie, które
świeciły rażącym światłem nie wiedziałbym dokąd idzie.
Ciemna noc i
mróz dawały mi się we znaki. Siedziałem tu już od kilku
godzin i miałem tego powyżej uszu. Postanowiłem, że jeżeli koleś
nie zjawi się za dziesięć minut zmywam się do domu. Nie martwiłem
się o chłopaków. Byłem pewien, że Lucy ich uspokoiła i
wiedzą, że nic mi nie jest. Wyciągnąłem telefon z kieszeni
czarnej kurtki w celu sprawdzenia godziny. Moją uwagę przykuła
jednak koperta, która świadczyła o przyjściu wiadomości.
Nacisnąłem na kopertę i ujrzałem nazwę Perrie. Nie
czytając wiadomości, po prostu ją skasowałem. Szkoda, że
kasowanie wspomnień z pamięci nie przychodzi mi z taką łatwością.
-Zayn Malik? -
usłyszałem nad sobą męski, mocny głos, który wyrwał mnie
z rozmyślań. Podniosłem wzrok, a moim oczom ukazał się duży
mężczyzna o zaostrzonych rysach twarzy. Podniosłem się szybko z
ławki i wsadziłem komórkę z powrotem do kieszeni. Nasze
oczy się spotkały i od razu pomyślałem, że w jego oczach maluję
się strach. W moich pewnie też, doskonale to wiedziałem, no i
czułem.
-To będzie
równe dziesięć tysięcy.
Skinąłem
głową i z lewej kieszeni kurtki wyciągnąłem pieniądze zawinięte
w folie.
Mężczyzna
rozejrzał się dookoła wręczył mi czarne pudełko i wziął ode
mnie pieniądze. Otworzyłem je natychmiast, aby sprawdzić czy
zawartość jest w środku. Były i to mnie uspokoiło. Pożegnawszy
się grubawy facet zniknął za jednym z domów,a ja łyknąłem
białą tabletkę zwaną ecstasy. Po chwili zniknęły jakiekolwiek
wątpliwości, czy strach. Ruszyłem przed siebie. Właściwie nie
wiedziałem dokąd idę. Wiedziałem tylko tyle, że idę. Po chwili
nie miałem siły już iść. Moje nogi odmówiły mi
posłuszeństwa. Oparłem się o murek obcego mi budynku,a za chwilę
osunąłem się na ziemię. Od kilku miesięcy to samo. Przyjaciele
nie mogą do mnie dotrzeć. Zawsze ta sama wymówka Nic mi
nie jest. Wszystko w porządku. Nie miałem już nikogo. Nie
mogłem nikomu powiedzieć o swoich problemach. Czułem, że nikt
mnie nie rozumie. Czułem, że moje życie zamienia się w koszmar.
Regularnie opuszczałem próby do koncertów, czego
skutki były takie, że zapominałem tekstów, nie wiedziałem
kiedy mam zaśpiewać. Nie mogłem nic na to poradzić. Właściwie
już prawie wcale nie przebywałem z chłopakami. Nie nadawaliśmy na
tych samych falach. Chciałem, żeby było jak dawniej, jednak żeby
tak się stało musiałbym przestać brać,ale ja nie potrafiłem.
Nie umiałem. Wątpiłem już w to, czy w moich życiu pojawi się
taka osoba, która mogłaby to zmienić. Zmienić mnie i moje
postępowania.
______________________________________________________________
Wszyscy, którzy prowadzą jakiekolwiek blogi związane z pisaniem, z opowiadaniem itd wiedzą, że jeżeli człowiek nie ma, jak ja to nazywam 'weny' to nic nie napisze. W ostatnich dniach właśnie tak się działo. Siadałam, próbowałam coś napisać, jednak nic mi z tego nie wychodziło. Zabrałam się do tego dzisiaj i powstało z tego takie, do końca nie wiadomo co. Może jednak przełknięcie te moje wypociny? :)
Chciałabym podziękować za tak miłe komentarze <3 Nie spodziewałam się, że może Wam się spodobać to co piszę. Jestem mile zaskoczona i wierzcie, że każdy pozytywny komentarz tu zamieszczony daje mi siłą i motywację do dalszego pisania. Zapraszam do czytania i komentowania. :)
[SPAM]
OdpowiedzUsuńna blogu http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/ pojawił się rozdział z perspektywy Jenny. zachęcam do przeczytania i skomentowania - jenny ♥
świetny, dodaje do obserwowanych x
OdpowiedzUsuńjuż pojawił się pierwszy rozdział na - http://we-found-lovex.blogspot.com
zapraszam <3
Ach ta wena... ile ją trzeba cenić ten tylko się dowie, kto ją stracił ^^ Ale zwykłam powtarzać, że ona zawsze wraca, więc głowa do góry i nie przejmuj się tymi, którzy nie rozumieją. Rozdział bardzo dobry, wyważony.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga całkiem przypadkiem, ale wcale nie żałuję, ani trochę.
OdpowiedzUsuńZ zapartym tchem czytałam każde słowo, każde zdanie. Masz niesamowity talent. Świetny styl, ogromny zasób słów. I jeszcze te cytaty, mistrzostwo. Fabuła ciekawa, myślę, że może x niej powstać coś na prawdę genialnego. Większość zwykła pisać o gwiazdach jako o idealnych ludziach, którzy pomagają innym. Ty lamiesz stereotyp i piszesz o Zaynie, który ma problem z narkotykami, boryka się ze zdradą, nie ma z kim porozmawiać, powoli traci przyjaciół.
Jestem niemal pewna, że losy tych dwojga się splotą, i może razem wydostaną się z nałogu? Mam setki pytań, jestem niesamowicie ciekawa Twojej twórczości i wyobraźni, dlatego proszę , abyś informowała mnie o nowych rozdziałach w spamie na blogu :)
scars-future.blogspot.com
+w wolnej chwili zapraszam do czytania moich wypocin i wyrażenia opinii, to bardzo pomaga, pozdrawiam ciepło :)
Ale cudowne! :) ślicznie piszesz, rób tak dalej, chętnie będę czytać.
OdpowiedzUsuńA również zapraszam do mnie :) http://my-inmos-secret.blogspot.com/
Świetny ;*** również czekam na więcej ;pp
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie -> butilllovethemendlessly.blogspot.com ♥
Przepraszam za spam, ale u mnie na blogu pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania, komentowania!
http://timeforustobecomeone.blogspot.com/2012/10/11-so-many-hearts-but-only-my-is-broken.html x
Siemkaaaa:)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga przypadkowo... Po prostu trafiłam i mnie jakoś zaciekawiło, więc postanowiłam wszystko przeczytać i jak widać, czytam :) Piszesz świetnie, bardzo, ale to bardzo podoba mi się Twój styl pisania, zaciekawiłaś mnie po prostu :)
http://and-little-things-1d.blogspot.com/